„Wiki! Czemu ona znowu płacze?! Przeproś! Ale już” – warknęłam na starszą córkę, widząc młodszą w morzu łez.
„Ale mamo! To ona pierwsza zaczęła” – skwitowała Wiki, naburmuszona, że proszę ją o wypowiedzenie tego jednego magicznego słowa. Nie chciała tego zrobić. Uważała, że to Mai wina, że zabawa, początkowo całkiem udana, przybrała taki obrót, że wióry leciały w pokoju dziewczynek, choć słyszałam, że było całkiem na odwrót. No właśnie – słyszałam. Ale nie widziałam. Wydało mi się tylko, że to wyrywanie sobie zabawek, a na końcu płacz i histeria jednej, a potem drugiej to była wina Wiki, która ostatnio bywa wyjątkowo zadziorna. Ale byłam stanowcza. Posadziłam Wiki na kolanach i wytłumaczyłam jej, jak ważne jest to, by umieć powiedzieć przepraszam, wtedy gdy coś jest naszą winą, a czasem nawet wtedy, gdy po prostu chcemy załagodzić konflikt. Wtedy ona spojrzała na mnie i zapytała: „A Ty mnie przepraszasz?„
Zamurowało mnie. Od razu zaczęłam przypominać sobie rożne sytuacje, w których znajdowałyśmy się obie i doszłam do wniosku, że oczekuję od córki czegoś, czego nie dostaje ode mnie. Nie świecę przykładem w tej dziedzinie – przyznaję bez bicia, bo choć często wypowiadam to słowo na przykład do męża, to nie pamiętam, kiedy przeprosiłam własne dziecko …
Kiedy tak siedziała i patrzała mi w oczy, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Spytałam więc ją, za co konkretnie miałabym ją przeprosić. Odpowiedziała mi: „Choćby za to, że kazałaś mi przeprosić Maję, a to ona zaczęła i to nie była moja wina„. Znów zamilkłam. Tym razem zrozumiałam, jak wiele razy niesłusznie obwiniam ją o coś, czego nie robi, tylko dlatego, że mi się wydaje …
Powiedziałam „przepraszam„, po czym dałam jej buziaka i poprosiłam, by poszła się bawić.
Kiedy wieczorem siedliśmy z Bartkiem, spytałam go, jak często słyszał to słowo z ust własnych rodziców. Zaczął przypominać sobie pewne sytuacje, których było może kilka? Potem i ja próbowałam sobie takowe przypomnieć i wspólnie doszliśmy do tego, że nam rodzicom wydaje się, że jesteśmy względem naszych dzieci nieomylni. Albo inaczej. Że to my możemy się mylić, a one nie. Nie, bo nie. Bo jesteśmy starsi i nam nie wypada. A tymczasem to właśnie my jesteśmy przykładem dla własnych dzieci i albo ich pewnych rzeczy nauczymy, albo nie. Jak możemy oczekiwać, że dziecko będzie umiało przeprosić, jak nigdy nie zostało przeproszone? Skąd ma wiedzieć, kiedy warto przeprosić i jak to zrobić?
Powiedzieć przepraszam to sztuka. To nie jest oznaka słabości, bo niepowodzenia zdarzają się każdemu. To oznaka siły i odwagi – odwagi do zmian. Jeśli dziecko widzi, że rodzic potrafi je przeprosić, dostaje feedback, że przepraszać warto. Uczy się tego, że w życiu popełnia się błędy, ale ma się też szanse je naprawić. Wyjść na przeciw własnym słabościom.
Następnego dnia poprosiłam Wiki na słówko. Powiedziałam jej, że od tej pory przeproszę, ilekroć będę się mylić.
Dziś przeprosiłam dwukrotnie. Za drugim razem Wiki powiedziała: „Dzięki Mamo” i pobiegła do pokoju w skowronkach.
A mi ulżyło, bo wiem, że zrobiłam ogromny krok w naszych relacjach.
Wszak rodzicielstwo, to nie same ochy i achy, ale też nauka, która nam dorosłym nie zawsze przychodzi łatwo …
A Ty? Przepraszasz własne dziecko?
„
